
W pułapce syndromu DDA. Dlaczego warto nie myśleć o sobie „ jestem Dorosłym Dzieckiem Alkoholika”?
Syndrom DDA jako opis problemów emocjonalnych zyskał spore uznanie zarówno wśród osób świadczących pomoc psychologiczną jak i pacjentów, szukających wsparcia terapeutycznego. W Polsce pod szyldem DDA powstało od początku lat 90 – tych wiele ośrodków, programów profilaktycznych, grup terapeutycznych czy edukacyjnych oraz terapii indywidualnych, skierowanych do osób wywodzących się z rodzin z problemem alkoholowym.
Syndrom DDA wywodzi się z doświadczeń ruchu AA oraz Anonimowych Rodzin Alkoholików – Al-Aten. Po raz pierwszy opisała go Janet Woititz w książce „Dorosłe Dzieci Alkoholików” (1983, wyd. polskie 1992). Pozycja ta zyskała ogromną popularność, zapoczątkowując pojawienie się wielu podobnych publikacji i poradników, na lata wyznaczając klimat myślenia o ludziach pochodzących z domów z problemem alkoholowym. Na podstawie własnej praktyki terapeutycznej Woitiz wyodrębniła cechy przeżywania i zachowania, które jej zdaniem, składają się na syndrom DDA.
Co kryje się pod pojęciem DDA? Dorosłe dzieci alkoholików to dorośli, którzy wychowali się w domach, w których alkoholizm jednego lub obojga rodziców był problemem centralnym. Pozbawieni byli przez to atmosfery bezpieczeństwa, przewidywalności, akceptacji i racjonalnej opieki. Na porządku dziennym były raczej awantury i konflikty, co rodziło u dziecka mnóstwo nieprzyjemnych emocji : lęk, złość, nienawiść, poczucie osamotnienia i gorszości. W opisach DDA możemy dowiedzieć się, że charakterystyczne cechy przejawiane w życiu dorosłym to m.in. : poczucie odmienności, krytycyzm i zbyt poważne traktowanie siebie i otoczenia, ignorowanie własnych potrzeb emocjonalnych, brak umiejętności cieszenia się życiem, trudność z odróżnieniem normy od patologii, nadmierna odpowiedzialność, zbyt duża wrażliwość bądź obojętność emocjonalna, funkcjonowanie według zasady „wszystko albo nic”, nieumiejętność zabawy, nieufność, trudność z nawiązaniem i utrzymaniem głębokiej więzi emocjonalnej, impulsywność, nieświadome poszukiwanie napięć i kryzysów, a następnie cierpienie z ich powodu, skłonność do używek … Cechy można by mnożyć, a przeglądając literaturę tematu i liczne doniesienia „psychoedukacyjne” na temat DDA, okazuje się, że problemy związane z posiadaniem uzależnionego rodzica pączkują niczym świeże drożdże.
Tymczasem warto wiedzieć, że syndrom DDA nigdy nie został ujęty w klasyfikacjach ICD-10 i DSM-IV, ponieważ empiryczne badania nie potwierdziły istnienia odrębnych zaburzeń związanych wyłącznie z alkoholizmem rodzica. Krytycy koncepcji DDA zarzucają mu tzw. efekt horoskopowy. Polega on na tym, że ludzie akceptują pewne opisy osobowości jako trafne w odniesieniu do siebie, a w rzeczywistości są to opisy ogólne, niejednoznaczne, mające podwójne znaczenie, ale powiązane z cechami społecznie aprobowanymi. Efekt ten nasila się, gdy jesteśmy przekonani, że analiza została przygotowana specjalnie dla nas, ich źródłem jest autorytet oraz podkreślone są głównie pozytywne cechy. Wieloznaczne konstrukcje, które cechują opisy DDA, np. : „lubisz być podziwiany, ale jesteś krytyczny wobec siebie”, są często używane w stawianiu horoskopów, stąd też określenie – efekt horoskopowy. Innymi słowy – mogą praktycznie pasować do każdego. Cechy DDA są tak formuowane, że utożsamiać się z nimi mogą zarówno dorośli pochodzący z rodzin alkoholowych, jak i Nie – DDA.
W psychoterapii diagnoza jest oczywiście niezbędnym elementem rozumienia pacjenta i dobrania na tej podstawie odpowiednich technik pomocy. Zasadniczo jest ona jednak potrzebna terapeucie a nie pacjentowi, który przychodzi po pomoc aby coś uporządkować, zrozumieć i dokonać zmian. Pragnie rozwiązać wewnętrzne lub zewnętrzne problemy czy konflikty, rozwinąć się. Podczas terapii doświadczenia z dzieciństwa są odreagowywane, a następnie stają się źródłem do lepszego rozeznawania, co człowiek powtarza w dorosłym życiu, przed czym ucieka, co uniemożliwia mu rozwój w taki sposób, jak tego potrzebuje. W takim rozumieniu terapii, szyld DDA pozornie ułatwia identyfikację problemu, zrozumienie, z jakimi doświadczeniami mogą się wiązać przeżywane trudności. Jest to jednak niezwykle stygmatyzujące, ponieważ oznacza, że człowiek jest dorosłym, ale jednak wciąż dzieckiem (Dorosłe Dziecko), a głównym aspektem jego dzieciństwa jest posiadanie uzależnionego rodzica. Jest to szkodliwe uproszczenie, załatwiające szybko i skutecznie sprawę winy za to, jacy jesteśmy, ale zazwyczaj niedoprowadzające do rozwiązania naszych trudności. Ważniejsze od tego, czy ktoś pił czy nie pił jest to, jak sprawował opiekę, co działo się w relacji z dzieckiem i drugim rodzicem, również w perspektywie wielu lat funkcjonowania rodziny, która ewoluuje. Środowisko dziecka rzadko jest wyłącznie deficytowe, istnieje przecież drugi rodzic, dziadkowie czy inne osoby wspierające, wreszcie środowisko, które dając dziecku mocne oparcie przyczynia się do budowania jego siły, pragnienia konstruktywnego życia i zdrowego funkcjonowania w wieku dojrzałym. Poza tym, z zanegowania destrukcyjnej postawy pijącego rodzica, rodzi się nieraz pęd do życia wolnego od nałogów, bezpiecznego i rozważnego. Tam, gdzie uzależnieni rodzice podjęli leczenie, zachodzi raczej proces uznawania rodziny jako cennej, takiej w której można czuć się bezpiecznie i wyrażać emocjonalność. W rodzinie na każdego z nas – bez względu czy mieliśmy pijących rodziców – działają siły zarówno destrukcyjne jak i życiodajne. Warto o tym pamiętać, bo nawet jeśli jesteśmy wściekli i rozżaleni na naszych rodziców, to zwykle raczej ich kochamy.