Mity rodzinne
Mity rodzinne to przekonania wyznawane przez wszystkie osoby w rodzinie na temat siebie nawzajem i rodziny jako całości. Mity przypisują członkom rodziny role, właściwości czy cechy, które ujawniają oni w relacjach z innymi ludźmi. Możemy porównać mity do nowych szat cesarza – fałszują realne funkcjonowanie rodziny czy jej członków, ale przez wszystkich w rodzinie są przyjmowane jako prawda nie do podważenia. Dlatego mit jest strzeżony jako rodzinne tabu i gdyby ktoś chciał go poddać w wątpliwość, grożą mu sankcje za nielojalność i naruszenie zasad. Mity są potrzebne m.in. po to aby scalać rodzinę, podtrzymać jej równowagę i aby świat zewnętrzny nie miał zbyt jasnego obrazu rodziny. Stierlin wyróżnił 3 typy mitów rodzinnych :
– Mity harmonii i szczęścia – przedstawiają idealny obraz przeszłości i teraźniejszości rodziny, pozostający w opozycji do realnych napięć i konfliktów,
– Mity przebaczenia i pokuty – polegają na obciążeniu jakiegoś człowieka lub części rodziny odpowiedzialnością za jej niepowodzenia oraz na nieświadomym oczekiwaniu odpokutowania przewinień.
– Mity wybawienia – polegają na przekonaniu, że pewne osoby z rodziny albo spoza niej mają magiczną moc odmienienia rodzinnego losu, co zwalnia jej członków z podejmowania wysiłków na rzecz poprawy sytuacji.
Podczas spotkań terapeutycznych wspólnie z psychoterapeutą odkrywamy i przepracowujemy perspektywę mitów rodzinnych, które mają często nieświadome znaczenie dla naszego funkcjonowania.
Psychoterapeuta Kielce
Za : “Wprowadzenie do systemowego rozumienia rodziny” pod red. Bogdana de Barbaro
Lear MoreRelacje z ludźmi – nasze naturalne lekarstwo
Dbanie o relacje z ludźmi, o sieć społeczną – to jeden z wyznaczników naszego zdrowia psychicznego. Można to porównać do mycia rąk, które przyczynia się do higieny fizycznej. Na poziomie psychicznym higieniczne jest podtrzymać kontakt, rozmawiać z bliskimi, troszczyć się, etc. Nie ze wszystkim, co inni powiedzą jest nam po drodze, czasem w kontakcie bywa irytująco, czasem nudno lub z innego powodu kłopotliwie. Ważną umiejętnością bywa tu przewartościowanie – dostrzeganie, że jako ludzie po prostu się różnimy. A może w większej części ten drugi człowiek ma dla nas znaczenie, okaże nam dobroć? Ważną umiejętnością jest również tworzenie więzi z ludźmi w różnym wieku, z różnym doświadczeniem – to sprzyja naszemu wewnętrznemu rozwojowi, ubogaca.
Relacja z psychoterapeutą to również forma relacji z drugim człowiekiem, w której jednak celem nie jest zbudowanie przyjaźni, ale możliwość lepszego poznania siebie i mechanizmów, którymi się kierujemy w funkcjonowaniu, obniżenie lęku przed kontaktem czy przepracowywanie nieufności wobec ludzi. Kontakt z psychoterapeutą może przyczynić się do tego, że w realnym świecie możemy śmielej otwierać się na innych.
Znaczenie bezpiecznej więzi dla zdrowia psychicznego
Noworodek może wydawać się małym zwierzątkiem, które je, śpi i nic mu więcej do szczęścia nie potrzeba. „Wyrobem człowiekopodobnym” – jak ostatnio usłyszałam. Jednak wraz z przyjściem na świat pojawia się również potrzeba przywiązania – doświadczania troski, bliskości, poczucia bezpieczeństwa i przewidywalności ze strony opiekunów. Tworzy się bezpieczny typ więzi, który procentuje w późniejszym życiu umiejętnościami budowania trwałej bliskości, dbania o relacje i stabilności emocjonalnej. Jeśli dziecko w początkach życia doświadcza odrzucenia, nadmiernej frustracji czy lęku ze strony opiekunów – zwiększa się prawdopodobieństwo deficytów emocjonalnych i zmniejsza zdolność do kochania w życiu dorosłym. Ludzie z takimi doświadczeniami, pragną doświadczyć dobrego przywiązania, ale też nieświadomie potwierdzić, że nie jest to możliwe. „Miłość nie jest odnalezieniem nowego, ale dobrze znanego”. Psychoterapia pomaga w uświadamianiu tych mechanizmów i zbudowania więzi w zdrowszy sposób m.in. poprzez rozmowę i samą relację z psychoterapeutą.
Lear MorePodcinanie skrzydeł
Podcinanie skrzydeł to zabieg niekosztowny i łatwy do zastosowania. Korzystamy z niego w relacjach dość powszechnie, paradoksalnie nieraz w dobrej intencji, aby kogoś ochronić czy zmobilizować do działania. “On/ona jeszcze za mała/y, jeszcze się w życiu napracuje” – mówią rodzice wyręczając dzieci, “Tak można liczyć na faceta” – zrzędzą kobiety, ” Twoja pomidorowa to nie jest pomidorowa mamusi” – to, lub inne porównania na niekorzyść słyszą żony od mężów.
Podcinanie skrzydeł jest wyrazem szeregu złożonych motywów psychicznych, często nieuświadomionych, takich jak agresja i zazdrość, a mających duży wpływ na poczucie wartości i jakość relacji. Podcinając skrzydła bliskim – osłabiamy, pchamy ich do większej zależności od nas, starań o nas, lub przeciwnie – odpychamy i nie musimy być blisko.
Lear MoreO potrzebie kontroli
Nadmierna kontrola siebie, ludzi wokół i toczących się zdarzeń to wyczerpująca przypadłość, która może prowadzić do trudności emocjonalnych (m. in. do zaburzeń lękowych czy depresyjnych). Przekonanie, że jesteśmy w stanie wpływać na wszystkie sytuacje wokół jest dość iluzoryczne, bo przecież nie wszystko zależy od nas. Żyjemy w jakimś kontekście, splocie wydarzeń i przypadków, wśród ludzi, którzy nie są marionetkami w naszych rękach.
Skąd bierze się zatem dążenie do kontroli? Główną przyczyną jest potrzeba bezpieczeństwa, ale zwykle jest ona wynikiem traumatycznych doświadczeń. Ludzie pragnący mieć nadmierny wpływ na wszystko, byli często ofiarami przemocy fizycznej lub/i psychicznej, stawiano im zbyt wysokie wymagania i również silnie kontrolowano. W ich przekonaniach dominuje wizja braku zaufania do innych, traktowanie bliskich z góry, a nawet przeświadczenie, że jeśli nie będą nad nimi panować – to nie będą kochani i zostaną odrzuceni.
Konsekwencji nadmiernej kontroli możemy szukać w różnych obszarach życia. Chroniczne zmęczenie, budowanie poczucia własnej wartości na perfekcjonizmie, nieustanny niepokój, lęk przed niepowodzeniem, brak zaufania do możliwości bliskich ludzi, a nawet trudności z zasypianiem czy dolegliwości bólowe – to tylko niektóre z nich…
Co zatem robić ? Odpuszczenie potrzeby nieustannej kontroli to trudna sztuka, wymagająca niejednokrotnie pomocy psychoterapeuty. Ważne jest, aby przyzwalać sobie na pomyłki, przesunięcia i niedociągnięcia. Nie maltretować się nieustannie. Wybaczać. Kiedy przestajemy kontrolować całą rzeczywistość, mniej przeżywamy codzienne zawirowania.
Gdy czasem odpuścimy – życie i tak się potoczy.
Lear MoreCzy psychoterapia uzależnia?
Świadomość zagrożeń związanych z uzależnieniami wzrosła w ostatnich latach w znacznym stopniu. Wiemy, np. że alkoholik to nie tylko ten, kto od rana jest pijany, żebrze pod sklepem, stracił pracę i ograbia rodzinę ze środków do życia. To również osoba, która – potrafiąc zachować fasadę sprawczości i zaradności – odreagowuje stres alkoholem, w sposób początkowo niewidoczny dla otoczenia. Z czasem dochodzi jednak do erozji relacji z najbliższymi, wzrasta poczucie osamotnienia, a problemy nawarstwiają się. O tym, że w obecnych czasach „uzależniamy się – nie uzależniamy” w taki właśnie sposób od różnych rzeczy – od papierosów, od leków, od internetu i portali społecznościowych, od zdrowego trybu życia, od zakupów … – z grubsza wiemy.
A jak na tym tle wypada psychoterapia? Czy można się od niej uzależnić? Czy tak jak w przypadku leczenia psychiatrycznego i brania leków, niektórzy są na nią skazani przez lata? Psychoterapia to metoda leczenia oparta na relacji między terapeutą a pacjentem, zatem z założenia jest w nią wpisana zależność osoby leczonej od leczącej. Zależność ta jest wręcz warunkiem skutecznego leczenia – bowiem korzystać, zastanawiać się, zmieniać – możemy w relacji z kimś, kogo zdanie jest dla nas ważne, cenne, komu możemy zaufać. Jednak podobnie jak w procesie innych ważnych relacji, np. z rodzicami, zadaniem pacjenta i terapeuty jest najpierw stworzyć tę zależność, zmodyfikować destrukcyjne sposoby myślenia i zachowania, by były one korzystniejsze dla pacjenta, a następnie uniezależnić się, odseparować – aby dorośle i samodzielnie korzystać z wypracowanych metod.
Przybliżmy sytuacje, kiedy w procesie psychoterapii, pacjent może przeżywać poczucie uzależnienia od terapii i terapeuty :
- Obawa przed rzeczywistą zależnością. Ludzie, którzy mają w swoim doświadczeniu mocno deficytowe, oparte na odrzuceniu i braku opieki relacje z rodzicami ( np. związane z przemocą, uzależnieniem, chorobą psychiczną, sieroctwem, nadużyciem seksualnym, pobytem rodzica w więzieniu – z zastrzeżeniem, że nie sam ten problem rzutuje na jakość relacji z dzieckiem. Weźmy na to – któreś z rodziców chorowało psychicznie, ale dziecko miało w tym czasie opiekę i wsparcie drugiego rodzica czy dziadków. Wtedy skutki traumy są zazwyczaj mniejsze). W takich sytuacjach pacjent obawia się wejścia w zależność od terapeuty, obawia się, że odsłaniając swoje wnętrze znów dozna zranienia, nadużycia czy odrzucenia – jak w dzieciństwie. Lęk przed zależnością zawiaduje chęcią obniżenia rangi terapii i relacji z terapeutą – poprzez sprowadzenie terapeuty do roli tabletki, która uzależnia i pomaga akcyjnie. Nie trzeba wtedy mierzyć się z zależnością od kogoś i obawiać ich skutków, ale zamknięta jest też droga do przeżycia korygującego doświadczenia dobrej, naprawczej relacji z drugim człowiekiem.
- Obawa przed zakończeniem terapii. Są osoby, które funkcjonują w terapii, jak w życiu – w roli wiecznego ucznia – pacjenta. Zazwyczaj jest to związane z cechami osobowości – brakiem akceptacji własnych niedoskonałości czy przeżywanych wątpliwości na swój temat. Takiemu pacjentowi trudno przyjąć sytuację, że narzędzia, które wypracował wspólnie z terapeutą, a którymi ma radzić sobie z rzeczywistością, są wystarczające. Idealizuje zasoby terapeuty, a siebie obiera niczym cebulę, ukazując kolejne warstwy, którymi trzeba się zająć ze specjalistą, bo „sam temu nie podołam”.
- Obawa przed własną dorosłością. Poniekąd wiąże się z punktem drugim. W terapii jest to jeden z kluczowych momentów – wzięcie odpowiedzialności za swoje życie, przyjęcie, że mamy swoje możliwości i ograniczenia, umiejętność przyglądania się własnemu udziałowi w różnych sytuacjach. Reflektowanie, że ja kreuję swoje życie, nie winiąc o to innych – partnera, rodziców czy współpracowników. Trzeba wtedy mierzyć się z dorosłością i jej problemami, nie szukać wymówek i nie chować za spódnicę mamusi, tatusia czy właśnie terapeuty. Bywa to moment, kiedy niektórzy pacjenci wolą zerwać terapię i iść do kolejnego psychologa, niż przepracować ten etap.
- Obawa przed utratą więzi z terapeutą. Jeśli pacjent przeżwa terapeutę jako kogoś ważnego, kto pomógł mu „pozałatwiać” ważne sprawy, zakończenie terapii jest zwykle procesem długotrwałym i złożonym. Terapeuta nie jest przecież papierem śniadaniowym, który można zmiąć i wyrzucić. Jest człowiekiem, któremu zwierzaliśmy się z najintymniejszych spraw. Nie łatwo się z nim rozstać i praca nad tym zagadnieniem trwa do ostatniego spotkania. Nie jest to jednak wyraz uzależnienia, ale bliskości połączonej z uświadomieniem sobie konieczności rozstania. I zabrania ze sobą tego, czego o sobie dowiedzieliśmy się i co zmieniliśmy.
Podsumowując psychoterapia nie ma na celu nieustannego leczenia osoby z niej korzystającej. Poczucie uzależnienia wynika zazwyczaj z problematyki pacjenta, jego cech osobowości, obawy przed wyleczeniem i rozwojem dorosłości. Obawa przed uzależnieniem od terapii może być wymówką przed wejściem w relację terapeutyczną i sposobem na negowanie jej przydatności. Kształcący się i poddający swoją pracę systematycznej superwizji psychoterapeuci wychwytują te zjawiska i pracują nad nimi. To zazwyczaj obniża lęk przed zmianą i niezależnością.
Lear MorePsychoterapia – to działa! Trzy powody, dla których warto zgłosić się na psychoterapię.
Psychoterapia – a co to takiego?
Korzystanie z psychoterapii powoli przestaje być wstydliwe i zarezerwowane dla osób ciężko chorych, które funkcjonują na obrzeżach społeczeństwa. Pejoratywnie nazywane „wariatami”, zazwyczaj korzystają z innych form pomocy – społeczności terapeutycznych czy hospitalizacji. Psychoterapia jest metodą leczenia, która może być pomocna w kryzysowych sytuacjach, doświadczanych przez każdą dobrze funkcjonującą jednostkę, na różnych etapach życia. Podjęcie jej nie zawsze jest oznaką głębokich zaburzeń, bywa wynikiem potrzeby zrozumienia siebie, uporządkowania doświadczeń, ażeby mogło to znaleźć odzwierciedlenie w lepszym funkcjonowaniu.
Scharakteryzujmy najważniejsze powody zgłoszenia się na psychoterapię :
1. Zaburzenia depresyjne i lękowe oraz zaburzenia osobowości. W przebiegu zaburzeń depresyjnch i lękowych, pojawiają się objawy, które powodują zmianę naszego przeżywania, myślenia i zachowania. Towarzyszą temu objawy somatyczne : duszności, kołatania serca, drżenie rąk, bóle i inne. Ludzie cierpiący w ten sposób, często nie mają świadomości, jak ich problemy emocjonalne wiążą się z doświadczeniami życiowymi, mają poczucie, że objawy są czymś „obcym”, pojawiającym się „znikąd”.
2. Aspekt rozwojowy. Ludzie czasem chcą, a nawet muszą dokonać w życiu zmian, postępować inaczej niż dotychczas, a z jakichś powodów nie są w stanie tego zrobić. Wyczerpały się również możliwości skorzystania ze wsparcia bliskich. Dotychczasowe sposoby postępowania można wtedy porównać do zaciasnego ubrania – jest niefunkcjonalne, uwiera, warto się „przebrać”.
3. Nasze relacje z ludźmi, relacje rodzinne. Konflikty z najbliższymi, utrata ważnych relacji, doświadczanie odrzucenia, brak satysfakcjonującej więzi, poczucie osamotnienia czy trudności z wychowaniem dzieci – jeśli się powtarzają i przebiegają z dużą intensywnością, a nasze dotychczasowe strategie postępowania zawiodły – również mogą stać się przedmiotem psychoterapii.
Na czym polega psychoterapia?
Cztery główne nurty psychoterapii to podejście psychodynamiczne, behawioralno-poznawcze, humanistyczne i systemowe. Ich przegląd to rzecz jasna temat na osobny artykuł. Niezależnie od nurtu i różnic w rozumieniu procesu psychoterapii oraz stosowanych technik, jej skuteczność jest potwierdzona i podobna, niezależnie od podejścia.
Głównym narzędziem pracy w psychoterapii jest rozmowa. Toczy się ona wokół trzech wymiarów : obecnej problematyki zgłaszanej przez pacjenta, kontekstu historycznego czyli doświadczeń z przeszłości oraz relacji między pacjentem a terapeutą. Wbrew obiegowym opiniom spotkania nie koncentrują się na dzieciństwie – przeszłość pojawia się o tyle, o ile pacjent musi ją odreagować i odżałować. Rola dzieciństwa w psychoterapii to głównie zrozumienie, jak wpływa na naszą tożsamość, wybory życiowe i oczywiście problematykę. Analiza relacji terapeutycznej jest często najważniejszym elementem pracy – jeśli relacja między pacjentem a terapeutą jest ugruntowana, łatwiej mówić o ograniczeniach pacjenta, o tym, jaki ma on udział w tworzeniu swoich problemów.
Celem rozmowy w psychoterapii nie jest dawanie rad czy pouczanie, ale pomoc w zrozumieniu siebie, swoich uczuć, wyborów i przeżywanych problemów. Natura objawów jest bowiem taka, że pacjent często ich nie rozumie. Nieraz spotykamy się z refleksjami : „zawsze byłem silny, radziłem sobie, dlaczego teraz wszystkiego się boję?”. Lepsze rozumienie siebie, staje się punktem wyjścia do podjęcia świadomych zmian w sposobie myślenia i przeżywania, a dalej również w postępowaniu. Relacja terapeutyczna, dobry związek z terapeutą staje się wówczas źródłem wsparcia do tych zmian.
W pułapce syndromu DDA. Dlaczego warto nie myśleć o sobie „ jestem Dorosłym Dzieckiem Alkoholika”?
Syndrom DDA jako opis problemów emocjonalnych zyskał spore uznanie zarówno wśród osób świadczących pomoc psychologiczną jak i pacjentów, szukających wsparcia terapeutycznego. W Polsce pod szyldem DDA powstało od początku lat 90 – tych wiele ośrodków, programów profilaktycznych, grup terapeutycznych czy edukacyjnych oraz terapii indywidualnych, skierowanych do osób wywodzących się z rodzin z problemem alkoholowym.
Syndrom DDA wywodzi się z doświadczeń ruchu AA oraz Anonimowych Rodzin Alkoholików – Al-Aten. Po raz pierwszy opisała go Janet Woititz w książce „Dorosłe Dzieci Alkoholików” (1983, wyd. polskie 1992). Pozycja ta zyskała ogromną popularność, zapoczątkowując pojawienie się wielu podobnych publikacji i poradników, na lata wyznaczając klimat myślenia o ludziach pochodzących z domów z problemem alkoholowym. Na podstawie własnej praktyki terapeutycznej Woitiz wyodrębniła cechy przeżywania i zachowania, które jej zdaniem, składają się na syndrom DDA.
Co kryje się pod pojęciem DDA? Dorosłe dzieci alkoholików to dorośli, którzy wychowali się w domach, w których alkoholizm jednego lub obojga rodziców był problemem centralnym. Pozbawieni byli przez to atmosfery bezpieczeństwa, przewidywalności, akceptacji i racjonalnej opieki. Na porządku dziennym były raczej awantury i konflikty, co rodziło u dziecka mnóstwo nieprzyjemnych emocji : lęk, złość, nienawiść, poczucie osamotnienia i gorszości. W opisach DDA możemy dowiedzieć się, że charakterystyczne cechy przejawiane w życiu dorosłym to m.in. : poczucie odmienności, krytycyzm i zbyt poważne traktowanie siebie i otoczenia, ignorowanie własnych potrzeb emocjonalnych, brak umiejętności cieszenia się życiem, trudność z odróżnieniem normy od patologii, nadmierna odpowiedzialność, zbyt duża wrażliwość bądź obojętność emocjonalna, funkcjonowanie według zasady „wszystko albo nic”, nieumiejętność zabawy, nieufność, trudność z nawiązaniem i utrzymaniem głębokiej więzi emocjonalnej, impulsywność, nieświadome poszukiwanie napięć i kryzysów, a następnie cierpienie z ich powodu, skłonność do używek … Cechy można by mnożyć, a przeglądając literaturę tematu i liczne doniesienia „psychoedukacyjne” na temat DDA, okazuje się, że problemy związane z posiadaniem uzależnionego rodzica pączkują niczym świeże drożdże.
Tymczasem warto wiedzieć, że syndrom DDA nigdy nie został ujęty w klasyfikacjach ICD-10 i DSM-IV, ponieważ empiryczne badania nie potwierdziły istnienia odrębnych zaburzeń związanych wyłącznie z alkoholizmem rodzica. Krytycy koncepcji DDA zarzucają mu tzw. efekt horoskopowy. Polega on na tym, że ludzie akceptują pewne opisy osobowości jako trafne w odniesieniu do siebie, a w rzeczywistości są to opisy ogólne, niejednoznaczne, mające podwójne znaczenie, ale powiązane z cechami społecznie aprobowanymi. Efekt ten nasila się, gdy jesteśmy przekonani, że analiza została przygotowana specjalnie dla nas, ich źródłem jest autorytet oraz podkreślone są głównie pozytywne cechy. Wieloznaczne konstrukcje, które cechują opisy DDA, np. : „lubisz być podziwiany, ale jesteś krytyczny wobec siebie”, są często używane w stawianiu horoskopów, stąd też określenie – efekt horoskopowy. Innymi słowy – mogą praktycznie pasować do każdego. Cechy DDA są tak formuowane, że utożsamiać się z nimi mogą zarówno dorośli pochodzący z rodzin alkoholowych, jak i Nie – DDA.
W psychoterapii diagnoza jest oczywiście niezbędnym elementem rozumienia pacjenta i dobrania na tej podstawie odpowiednich technik pomocy. Zasadniczo jest ona jednak potrzebna terapeucie a nie pacjentowi, który przychodzi po pomoc aby coś uporządkować, zrozumieć i dokonać zmian. Pragnie rozwiązać wewnętrzne lub zewnętrzne problemy czy konflikty, rozwinąć się. Podczas terapii doświadczenia z dzieciństwa są odreagowywane, a następnie stają się źródłem do lepszego rozeznawania, co człowiek powtarza w dorosłym życiu, przed czym ucieka, co uniemożliwia mu rozwój w taki sposób, jak tego potrzebuje. W takim rozumieniu terapii, szyld DDA pozornie ułatwia identyfikację problemu, zrozumienie, z jakimi doświadczeniami mogą się wiązać przeżywane trudności. Jest to jednak niezwykle stygmatyzujące, ponieważ oznacza, że człowiek jest dorosłym, ale jednak wciąż dzieckiem (Dorosłe Dziecko), a głównym aspektem jego dzieciństwa jest posiadanie uzależnionego rodzica. Jest to szkodliwe uproszczenie, załatwiające szybko i skutecznie sprawę winy za to, jacy jesteśmy, ale zazwyczaj niedoprowadzające do rozwiązania naszych trudności. Ważniejsze od tego, czy ktoś pił czy nie pił jest to, jak sprawował opiekę, co działo się w relacji z dzieckiem i drugim rodzicem, również w perspektywie wielu lat funkcjonowania rodziny, która ewoluuje. Środowisko dziecka rzadko jest wyłącznie deficytowe, istnieje przecież drugi rodzic, dziadkowie czy inne osoby wspierające, wreszcie środowisko, które dając dziecku mocne oparcie przyczynia się do budowania jego siły, pragnienia konstruktywnego życia i zdrowego funkcjonowania w wieku dojrzałym. Poza tym, z zanegowania destrukcyjnej postawy pijącego rodzica, rodzi się nieraz pęd do życia wolnego od nałogów, bezpiecznego i rozważnego. Tam, gdzie uzależnieni rodzice podjęli leczenie, zachodzi raczej proces uznawania rodziny jako cennej, takiej w której można czuć się bezpiecznie i wyrażać emocjonalność. W rodzinie na każdego z nas – bez względu czy mieliśmy pijących rodziców – działają siły zarówno destrukcyjne jak i życiodajne. Warto o tym pamiętać, bo nawet jeśli jesteśmy wściekli i rozżaleni na naszych rodziców, to zwykle raczej ich kochamy.
Lear More